Nadal jesteśmy liderem

Ten mecz na pewno bardzo źle się ułożył i gra Stalowców przez długi czas nie powalała na kolana.

Właściwy rytm udało się złapać dopiero w drugiej połowie. Skończyło się bardzo dobrze.

Po główce Bednarczyka goście wyszli na prowadzenie a po chwili mogli prowadzić nawet dwoma golami. Na szczęście Wojtaszek nie trafił w bramkę. Jeszcze raz mieliśmy szczęście w 11. minucie. Wtedy Miłosz Lewandowski zdecydowaną (i bolesną dla rywala) interwencją uchronił nasz zespół od straty gola. Biało-niebiescy atakowali, ale przez długi czas razili niedokładnością. Kraśniczanie, pomimo, że przed meczem skazani byli na pożarcie, często atakowali rzeszowian już przy rozegraniu piłki od bramki Lewandowskiego i utrudniali wyprowadzanie akcji. Ale jeszcze w pierwszej połowie Prędota przynajmniej dwukrotnie powinien strzelić gola. W 26. minucie w sytuacji sam na sam strzelił bardzo niecelnie a tuz przed przerwą piłka po jego strzale głową o centymetry minęła bramkę gości. Gola mógł też strzelić Bednarczyk, ale piłkę po jego uderzeniu z linii bramkowej wybili obrońcy.

Prędota mógł gola strzelić także po przerwie, ale lepszy okazał się Matysiak. Kluczowe dla losów meczu było pojawienie się na boisku Łukasza Szczoczarza oraz ogromny błąd obrońcy kraśniczan. W 67. Leziak dotknął ręką piłkę w polu karnym i sędzia wskazał na jedenasty metr. Skutecznym wykonawcą rzutu karnego okazał się właśnie Szczoczarz. Po chwili Jakubowski trafił piłką w słupek i widać było, że Stalowcy (z Rzeszowa) złapali wiatr w żagle. W 70. minucie Szczoczarz wykonywał rzut wolny. Po jego uderzeniu Marcin Matysiak nie złapał piłki, dopadł do niej Jędryas i wyprowadził Stal na prowadzenie. Goście zupełnie stracili chęć do gry a nasi piłkarze dobili rywala. Szczoczarz dwukrotnie i Jakubowski wpisali się na listę strzelców i po wysokim zwycięstwie Stal Rzeszów nadal jest liderem rozgrywek.